Saul powiedział Dawidowi: «To niemożliwe, byś stawił czoło temu Filistynowi i walczył z nim. Ty jesteś jeszcze chłopcem, a on wojownikiem od młodości».
Dawid Wziął w rękę swój kij, wybrał sobie pięć gładkich kamieni ze strumienia, włożył je do torby pasterskiej, i z procą w ręce skierował się ku Filistynowi. (1 Sm 17, 32nn)
Dalszy ciąg z grubsza znamy. Przeciwnicy stają naprzeciwko, Goliat złorzeczy, a Dawid odpowiada:
«Ty idziesz na mnie z mieczem, dzidą i oszczepem, ja zaś idę na ciebie w imię Pana Zastępów, Boga wojsk izraelskich, którym urągałeś. Niech wiedzą wszyscy zebrani, że nie mieczem ani oszczepem Pan ocala.
W rozumieniu bezpośrednim: Pan ocala nie mieczem czy włócznią, lecz jak się za chwilę przekonamy, inną bronią - kamieniami. W rozumieniu głębszym, dla nas zresztą aż zbyt oczywistym: Pan ocala używając innych metod, niż ludzie. Myśl nasza biegnie nawet daleko, do miłości Krzyża, do słów "nie opierajcie się złu", do „mocy doskonalącej się w słabości” i podobnych.
Ale nasza stereotypowa projekcja nie może nam przesłonić warstwy podstawowej, zwłaszcza, że - jak zawsze ze Słowem Bożym bywa - jest ono niezgłębione i zawsze gotowe nam odsłonić coś nowego. Otóż jasne jest, że Pan Bóg ustami Dawida zapowiedział, że tym razem zechce ocalić swego wiernego wyznawcę za pomocą KAMIENI. Zwykłych-niezwykłych kamieni.
Zwróćmy więc uwagę, co o tych kamieniach wiemy. Po pierwsze, były to kamienie starannie wybrane. Nie byle jakie. Dobierał je znawca. Dobierał je dla siebie. Nie był to typowy tani zestaw z pobliskiego marketu, made in PRC, lecz indywidualnie wybrana każda sztuka. Dalej, były to kamienie gładkie, okrągłe. Bez kantów, o które coś się może zaczepić, psując działanie, niwecząc zamysł miotacza. Wreszcie były wzięte ze strumienia, więc były czyste. Może obmywane od tysięcy lat, czekające w swej czystości na to jedno użycie. Użyte w celu, dla jakiego te właśnie kilka sztuk zostało stworzone. Gdy zbliżał się Dawid, każdy z nich wołał do Wybierającego: weź mnie, weź mnie! To ja właśnie jestem do tego stworzony, by znaleźć miejsce w twej torbie, to ja będę wspominany od tej pory przez tysiące lat, z mimowolnym uznaniem - przez sojuszników Izraela, i z nieświadomą niechęcią - przez jego wrogów.
A dalszy los kamieni był taki:
I oto gdy wstał Filistyn i zbliżał się coraz bardziej ku Dawidowi, ten również pobiegł szybko na pole walki naprzeciw Filistyna.
Sięgnął do torby pasterskiej i wyjąwszy z niej kamień, wypuścił go z procy, trafiając Filistyna w czoło, tak że kamień utkwił w czole i Filistyn upadł twarzą na ziemię.
Tak to Dawid odniósł zwycięstwo nad Filistynem: kamieniem z procy (...)
O co chodzi z tymi kamieniami? Czego one nas uczą? Co chcą nam powiedzieć kamienie włożone do pasterskiej torby kilka tysięcy lat temu ?
Myślę, że chcą nam pokazać, jak powinniśmy przygotowywać się do walki. Gdy naciera na nas wróg, powinniśmy pamiętać o kilku zasadach. Działają one nie tylko w obszarze militarnym, ale każdego sporu.
Zastanów się czy walczysz po słusznej stronie. Czy stoi za tobą Bóg. A może On się wstydzi, że stanąłeś do tej walki? Może bronisz tylko swego „ja”, swej pychy, a nie sprawy Bożej i czci Jego ludu?
Czy masz szansę zwycięstwa? Jeśli takiej całkowicie nie ma, poddaj się, uciekaj albo negocjuj warunki pokoju. Inaczej poniesiesz straty bez sensu. Energię i zasoby powinieneś zużyć na co innego. Może na zbieranie sił na podjęcie walki w innym czasie, gdy szansa zwycięstwa się pojawi.
Wybierz broń dla siebie dogodną, jaką dobrze znasz. Lepsze słabe narzędzie, które dobrze znamy, niż wspaniałe narzędzie, którym nie umiemy się posługiwać.
Wybierz pociski starannie. Jeśli zamierzasz prowadzić dysputę, znajdź z góry kilka mocnych, przemyślanych argumentów. Najlepiej pięć. Muszą one być takie, jak dawidowe kamienie: trafne, przekonujące, twarde, bez kantów (nie naciągane), gładkie, nie haczące, bez zarzutu, wchodzące w sedno sprawy, tak głęboko jak się da. Czyste, nie budzące wątpliwości moralnych, doktrynalnych itp. Najlepiej powalające - od pierwszego użycia.
Dawid nie okazał miłosierdzia Goliatowi. Nie było powodu. Słabość w tym momencie mogłaby poskutkować nieszczęściem dla całego ludu.
Dawid nie dobijał dziecka, wdowy czy starca. Nie dobijał baranka. Ale ciągle groźnego, skrajnie niebezpiecznego i agresywnego przeciwnika.
Gdy trzeba, ustępujmy, czyńmy pokój dobrem. A gdy trzeba, walczmy, czyńmy pokój dobrem innego rodzaju - wydaniem walki Złu.
Wojciech Kotas, 2014-01-22
(przytoczony fragment to czytanie z tamtego czasu, oraz z dnia 2016-01-21)
więcej tekstów "Z dziennika duchowego" znajdziesz na http://czasdlarodzin.pl/opinie/z-dziennika-duchowego.html
masz pytanie, uwagę, komentarz do autora? napisz do nas przez formularz internetowy http://czasdlarodzin.pl/kontakt.html