Zmieniam pracę. Mam zarabiać dużo więcej niż do niedawna. Mam przy tym nieodparte poczucie, że jest to związane z decyzją, którą podjęliśmy z żoną około rok temu.
Zdecydowaliśmy wtedy, że będziemy płacić dziesięcinę. Nasza decyzja wynikała chyba przede wszystkim z tego, że chcieliśmy robić coś konkretnego dla Pana Boga, a z racji ograniczonej ilości naszego czasu wolnego taka forma wspierania Jego dzieł na Ziemi odpowiadała nam najbardziej.
Może też po części byłem ciekawy czy w moim życiu może wypełnić się boska obietnica dotycząca oddawania dziesięciny, zawarta w Księdze Malachiasza:
"Przynieście całą dziesięcinę do spichlerza, aby był zapas w moim domu, i w ten sposób wystawcie mnie na próbę! – mówi Pan Zastępów – czy wam nie otworzę okien niebieskich i nie wyleję na was błogosławieństwa ponad miarę."
Chociaż tak naprawdę wątpiłem w to. W naszym życiu nie planowaliśmy jakichś zmian powodujących wzrost dochodów. Żona na co dzień zajmuje się domem i dziećmi, a mi trudno było sobie wyobrazić, żeby w naszym kraju, na moim stanowisku można było dużo więcej zarabiać. Nie są to kokosy, chociaż biedni też nie jesteśmy.
Tymczasem kilka tygodni temu zadzwonił do mnie kolega z którym kiedyś pracowałem za granicą. Powiedział że niedawno wrócił i zakłada firmę, w której chętnie widziałbym również mnie. Stawka? Około dwa razy więcej niż to co mam u aktualnego pracodawcy. Jego firma to start-up, ale oparta na zleceniach dla silnego i pewnego klienta zagranicznego, więc z "rozkręceniem" nie powinno być problemu.
Teraz mam już z nim podpisaną umowę, w mojej dotychczasowej firmie będę do końca wypowiedzenia.
Jeśli wszystko dobrze pójdzie, nasze dziesięciny niedługo powinny być również wyższe. Uśmiechamy się do siebie z żoną: może o to Mu chodziło? :-)
Andrzej z CdR